„Nie wiem” – dwa słowa, które potrafią wszystko zmienić
Znaczenie słów „nie wiem” często bywa niedoceniane – a szkoda, bo to właśnie w tej prostocie ukryta jest wielka siła. To słowa, których boimy się użyć. Przecież dziś powinniśmy wiedzieć wszystko, być pewni, znać odpowiedzi, mieć gotowe rozwiązania. Tymczasem „nie wiem” może być początkiem najgłębszej szczerości z samym sobą.
„Nie wiem” jako akt odwagi, nie słabości
W świecie pełnym odpowiedzi, przyznanie się do niewiedzy bywa traktowane jak porażka. A przecież to jedno z najbardziej dojrzałych zdań, jakie możemy wypowiedzieć. To zatrzymanie. Zgoda na to, że w tym momencie nie mamy jeszcze jasności. To pierwszy krok do prawdy – swojej własnej.
„Nie wiem” to nie brak kompetencji. To świadomość, że nie wszystko da się wiedzieć od razu. Że czasem trzeba poczuć, zanim się zdecyduje. Usłyszeć siebie pod warstwą cudzych oczekiwań. Dać sobie prawo do milczenia, ciszy, refleksji.
Dlaczego tak trudno nam powiedzieć „nie wiem”?
Bo za „nie wiem” często kryje się coś jeszcze – lęk przed oceną, porażką, przed wzięciem odpowiedzialności. Jeśli powiem, że nie wiem, to może inni pomyślą, że nie jestem dość dobry, że nie ogarniam życia. Może i ja sam poczuję się gorszy.
To przekonania, które nabywamy wcześnie – w domu, w szkole, w pracy. Niewiedza to słabość, zatem trzeba „coś” powiedzieć, „jakoś” odpowiedzieć, „jakkolwiek” działać. Ale przecież prawdziwa odpowiedzialność nie polega na tym, by mieć odpowiedź – tylko by szukać jej w zgodzie ze sobą.
Nie wiem… i co z tego?
Zamiast oceniać siebie za to, że czegoś nie wiemy – możemy zapytać:
„Co to mówi o mnie teraz?”,
„Czego mogę się dowiedzieć?”,
„Co czuję, kiedy to mówię?”.
Być może „nie wiem” to zaproszenie, by jeszcze nie wybierać. Albo, by nie działać z impulsu. Albo, by poczekać aż opadnie emocja. A może – by usłyszeć, że ta droga nie jest już nasza.
Z „nie wiem” może się narodzić nowe „wiem” – ale nie to, które zadowala innych, tylko to prawdziwe, wewnętrzne, Twoje.
Słowa, które pozwalają żyć świadomie
Czasem dopiero z przestrzeni niewiedzy rodzi się prawdziwa decyzja. Nie ta oparta na strachu, nie ta dla spokoju sumienia innych. Ale taka, która bierze pod uwagę Twoje emocje, ciało, intuicję, Twoją gotowość.
Bo nie chodzi o to, by zawsze wiedzieć. Ale by być obecnym, gdy się nie wie.
By przyjąć siebie – właśnie takiego: niepewnego, pytającego, czasem w rozkroku między sercem a rozumem. I zaufać, że „nie wiem” to też kierunek. To nie koniec. To początek.
Znaczenie słów „nie wiem” może być mostem – między tym, kim byliśmy, a tym, kim się dopiero stajemy. Wystarczy odważyć się na szczerość.