Dopóki jesteś kimś społecznie ważnym, rozpoznawalnym i przydatnym, ludzie cieszą się, że Cię znają. Gdy zaczynasz myśleć i działać poza schematami, uważają Cię za dziwaka i odsuwają się od Ciebie.
Takie działanie wynika z poczucia i potrzeby negowania wszystkiego co nieznane. Łatwiej powiedzieć komuś przykre słowo, podciąć skrzydło, zamiast się wsłuchać w Jego wypowiedzi i zrozumieć to, co on robi, co czuje i co nim kieruje. Ludzie upośledzili się do tego stopnia, że nie chcą widzieć niczego ponad dobra materialne. Kierują się przekonaniem, że moje jest mojsze, a inni są nieistotni. Czasem dla przykrycia swojego ego pomagają innym i interesują się czyimś zdrowiem, samopoczuciem i życiem. Wielu niestety kieruje się chęcią powiększenia zasobów informacji na temat konkretnej osoby, by pod jej nieobecność ocenić ją i obśmiać przed innymi ludźmi. Noże wbijane w plecy. Tak to wygląda.
Wiecie jakimi zasadami ja się zawsze kierowałam?
Kiedy mi ktoś nie pasował lub to, co robił, mówił nie grało z moją naturą, nie wchodziłam z nim w interakcję. Nie uśmiechałam się głupkowato, nie stwarzałam pozoru bycia dla tej osoby kimś bliskim. Nie pytałam o nic więcej poza zwykłą codzienność. Nie wchodziłam w jego życie prywatne, plany i marzenia. Zawsze uważałam, że na taką relację trzeba sobie zasłużyć.
Wiem, że jest wiele osób, które wierzą, że ludziom należy ufać. Też tak uważam, ale nie robię tego bezgranicznie. Prawda jest taka, że czasami wielu z nas samych robi coś wbrew sobie, czego nie potrafimy wytłumaczyć z perspektywy czasu. Co w przypadku innych ludzi? Czy naprawdę wiesz co myśli i zrobi ktoś inny, skoro Ty nie potrafisz na 100% przewidzieć, jak sam się zachowasz?
Kolejną zasadą jaką się kierowałam można zamieścić w sformułowaniu „Niech im wszystkim dobrze będzie, byle mnie nie gorzej”. Zaskoczeni?
Wszystkie źródła i aktualna wiedza karze traktować siebie jako najważniejszą osobę, potem jest cała reszta innych osób – rodzina, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi, itd.
Nie jest to ani samolubne, ani uwłaczające. Nikt nie zatroszczy się o Ciebie tak, jak Ty sam. To Ty znasz siebie najlepiej, czujesz co dla Ciebie jest ważne i kto. Czujesz pragnienia i obawy, znasz swoje mocne i słabe strony. Nikt inny nie jest w stanie powiedzieć Ci co jest dla Ciebie naprawdę dobre, co jest Twoim przeznaczeniem, celem życia i powinnością. Każdy z Nas ma w tym życiu misję, która jest Jego indywidualną drogą do przejścia.
Nigdy nie lubiłam palić za sobą mostów. Mówię tu o relacjach i znajomościach. Zawsze dawałam w nich 100% siebie. Tyle ile mogłam dać w tamtym konkretnym momencie mojego życia. Byłam szczera i naturalna wobec siebie i ludzi, którymi się otaczałam. Ci, którzy mnie dobrze znają wiedzą, że serce mam na dłoni, a uśmiech na twarzy jest aż nadto eksponowany, co potwierdzają moje wieloletnie kurze łapki przy oczach. Taka byłam i jestem. Myślę, że taka zostanę.
Zawsze uważałam, że każdemu należy dać szansę bycia zrozumianym i pomóc mu wyjść na prostą, jeśli o to poprosi. Wiele razy oberwałam za to, dając od siebie za dużo czasu i energii. Teraz już tak nie robię.
Od zawsze lubiłam czuć niezależność i działać po mojemu, wbrew opiniom i chciejstwu innych. Taka jest moja natura. Trochę przewrotna, ale moja. Inna być nie umiem i nie chcę.
To czego doświadczyło mnie życie i co zauważam też w kręgu ludzi z którymi przebywam, to fakt, że ludzie pojawiają się w naszym życiu na różny okres czasu. Jedni na wiele lat, inni na chwilę. Jakkolwiek nie potoczą się te znajomości, zawsze odbieram je jak doświadczenie. Niektóre mają mi pokazać, jaka potrafię być operatywna w działaniu, jaka potrafię być czuła, jaka wrażliwa czy odważna. Tak właśnie traktowałam od zawsze wszystkich, którzy pojawiali się w mojej przestrzeni. Mieli być dla mnie lustrami i pokazać mi, nad czym mam pracować. Co jest we mnie do uleczenia, poprawienia, przepracowania.
Gdy ludzie postanawiali odejść z mojej przestrzeni życiowej, nie zatrzymywałam ich.
Kierowała mną zasada, że skoro tak robią, to mają do tego pełne prawo. Mają wolną wolę. Jak ja.
Ta umiejętność wycofania się, zrezygnowania, pójścia gdzie indziej, jest dana nam wszystkim. Nie wolno nam o tym zapominać.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
Na koniec chcę Was poprosić, abyście nie oceniali innych zbyt szybko i jedynie z perspektywy Was samych. Kluczowe w zrozumieniu innych jest rozmawianie z nimi, przyglądanie się im i zadawanie pytań czemu robią coś albo czego tego nie robią. Okazać się bowiem może, że jedno pytanie czy krótka rozmowa zmieni Waszą relacją – odświeży albo ostatecznie zakończy bez pozostawania w domysłach i zależności energetycznej.
I to co istotne.
Nie żyjcie przeszłością ani przyszłością. Bądźcie z Waszymi relacjami w Tu i Teraz. Tak bowiem wygląda realna sytuacja, tego czego doświadczacie.
Pracujcie nad sobą, a wtedy zobaczycie i zaczniecie doświadczać, że Wasze otoczenie i relacje z innymi zmieniają się.
Zmiana jest nieuchronna. Najgorsza w życiu jest próżnia.