Wiele miałam sesji i warsztatów, na których przewijał się temat „RATOWNIKA”.
Skąd bierze się syndrom ratownika w dorosłym życiu? – emocjonalne potrzeby dziecka
W psychologii taki syndrom mają najczęściej osoby, które w dzieciństwie „wpadły” w emocjonalną, nieświadomą zasadzkę zastosowaną przez rodziców.
Potrzebą dziecka jest bycie kochanym, akceptowanym, zauważonym.
Każde dziecko nieświadomie dąży do tego, bo to gwarantuje mu przetrwanie (to pierwotna potrzeba każdego człowieka).
Jeśli mnie kochasz, to mnie nakarmisz i zaopiekujesz się mną.
Jak mnie kochasz, to pozwalasz mi być sobą.
Jeżeli mnie kochasz, to pozwalasz mi na zabawę, poznawanie świata po mojemu, nóżkami, rączkami i oczami dziecka.
Gdy dziecko po raz kolejny słyszy zakaz i krzyk lub widzi karcące spojrzenie, zaczyna „sklejać” kropki. Buduje osobistą mapę KOCHANIA.
Zauważa, co musi robić, by go kochano albo czego mu nie wolno;
Z przestrzeni wyłapuje komunikaty jak ma się zachowywać, żebym być akceptowanym. Wie czego musi się wystrzegać, żeby nie złościć rodziców/ dziadków/ dorosłych, nie irytować ich.
Dostosowuje się, żeby przetrwać.
W jego nieświadomym umyśle wie, że jak przeskrobie, to może przestanie być kochany, a może nawet porzucony.
W imię tego lęku podświadomie zaczyna grać w grę rodziców i robi wszystko „TYLKO MNIE KOCHAJ”.
Dziecko potrafi milczeć i usuwać się z pola widzenia, gdy np. rodzica boli głowa. Robi to, mimo że ma swoje potrzeby, które tylko rodzic może zapewnić.
Umie swoimi małymi oczkami rozpoznawać komunikaty niewerbalne i te płynące z energii innych ludzi.
Potrafi wejść w rolę maskotki, która zawsze jest przy innych członkach rodziny, gdy jest im źle lub trudno. Wie, co czują inni i czego potrzebują. Nieświadomie często przejmuje rolę „pocieszyciela” nie tylko dla swojego rodzeństwa, ale też dla rodziców czy dziadków.
Dziecko nie znające innych możliwości wejdzie w taki schemat tak po prostu, jak nóż w masło.
Jak objawia się syndrom ratownika w dorosłym życiu?
Dorosłym zaczyna rozumieć, że nie zadbał o samego siebie. Ci dorośli (dziadkowie/ rodzice) też nie zadbali kiedyś o niego jak potrzebował!
Kiedy przychodzi taka świadomość, często towarzyszy jej poczucie utraty wielu lat dzieciństwa i dziecięcej niewinności.
W wielu domach ten schemat był i jest stosowany każdego dnia.
Najlepszym dowodem na to, są ludzie RATOWNICY. Nawet gdy dojrzewają, odgrywają rolę maskotki, pomocnika lub terapeuty dla ludzi w swoim otoczeniu.
Zwykle działają w swej nieświadomości (korzystając ze znanego sobie programu). Ratują relacje swoich przyjaciół, doradzają, pracują więcej niż inni. Czują też konieczność dbania o dom, dzieci, partnera, „matkując i tatkując” wszystkim, bez względu na wiek i okoliczności.
A wszystko po to, żeby być zauważonym, akceptowanym, kochanym.
Nie oceniam, zauważam – sama wiele lat czułam się odpowiedzialna za innych.
Praktykowałam nadskakiwanie im i zakładałam że mogę pomóc, bo wiem jak to się robi.
To co dla mnie okazało się najbardziej raniące, to fakt, że widziałam potrzeby i emocje innych, a nie miałam dostępu do swoich.
Czy byłam ich nauczona? Nie.
Nie potrafiłam prosić o to, czego potrzebuję.
Niestety nie wierzyłam także, że mi się należy taka uwaga, jaką dawałam innym.
Droga ratownika nie jest łatwa…
Myślę, że mało jest ludzi, którzy mają dobre dzieciństwo.
I co ważne, ono ma je teraz zacząć dostawać od nas dorosłych, a nie od innych ludzi.
Teraz kiedy jesteś dorosły powinieneś poczuć do siebie pełną akceptację i miłość.
To też jest proces i nauka, ale warta wiele. Wpływaj ona na nas, nasze poczucie własnej wartości, na nasze relacje z innymi, nasze całe dorosłe życie.
Czas zadbać o siebie – jak wyjść z roli ratownika?
Jesteś RATOWNIKIEM lub pracujesz już z tym syndromem?
Pamiętaj, żeby dawać sobie cierpliwość i wyrozumiałość. Życie będzie mówiło SPRAWDZAM.
Będzie odświetlało sytuacje jedna po drugiej, żebyś zobaczył na ilu poziomach i w ilu dziedzinach życia byłeś bardziej dla innych, niż dla samego siebie.
Przyjmuj prawdę o sobie i dokonuj łagodnych zmian, zgodnych z Tobą.
Nawet RATOWNIK może przestać się poświęcać dla innych i zacząć dbać o swoje potrzeby.
To tylko i aż kwestia praktyki.
Jeśli uważasz ten artykuł za cenny podziel się nim z innymi, zostaw komentarz podziel się swoimi obserwacjami.
Ściskam cieplutko
Magdalena