Prawdopodobnie i Ty wypowiedziałeś te słowa znane z piosenki Budki Suflera odnosząc się do swoich życiowych przeżyć. Tych negatywnych, gdy poczułeś, że kolejny raz nie poszło coś po Twojej myśli, że świat był przeciwko Twoim wizjom i planom. Był to pewnego rodzaju krzyk niemocy i porażki. Prawdopodobnie niemy, jak większość złych emocji, które zachowujesz dla siebie.
Od zawsze ciekawiło mnie, dlaczego tak łatwo jest nam mówić o emocjach pozytywnych, a tak trudno, o tych negatywnych? Dlaczego tak prosto jest cieszyć się i mówić o sukcesach, dobrych ideach, miłych wrażeniach, a tak ciężko jest wejść w te niskie odczucia i stany? Przed czym tak uciekamy albo pisząc fachowo, czemu sobie to robimy?
Czy naprawdę musimy, my ludzie i my jako społeczeństwo udowadniać innym, że jesteśmy niczym maszyny – ciągle żyjący w trybie czuwania, lepsi od poprzednich generacji, bo bardziej nowocześni i nieomylni w swojej wiedzy?
Czy nie możemy idąc tym tropem zauważyć, że dzisiejsze maszyny, szybko się zużywają i że nie są niezastąpione? Powiedzmy to głośno… one trafiają na złom.
Porażka czy choćby uczucie niedosytu w realizacji naszego planu, mogą znacząco wpłynąć na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Ten model częściej i bardziej dotyka mężczyzn, którym przez dekady mówiono, że nie mogą płakać, nie mogą być beksami i to oni muszą być głową rodziny, która bez względu na okoliczności, musi zadbać o finansową stronę tej komórki społecznej. Presja z każdym rokiem jest większa i zdaje się nie mieć górnej granicy.
Niestety sami ją sobie nakręcamy, a nierzadko poddajemy się presji innych ludzi i mediów. Pamiętam jak w okolicy 2000r. kiedy sama wchodziłam w dorosłość, głośno mówiło się, że kandydat do pracy powinien mieć 20 lat i co najmniej 10 lat doświadczenia. Niestety nie do końca to był żart, gdyż faktycznie wtedy tak wyglądał rynek pracy, szczególnie w dużych koncernach wchodzących na rynek polski.
Niektórzy się zagalopowali robiąc kariery i nie znając życia poza przestrzeniami open-spaceów. Kawka za kawką, stres, nadgodziny, praca dla KPI i zmarnowania naszych kręgosłupów (obu – tych z kości i tych moralnych). Kredyt na dom, auto w kredycie, działka za miastem i wakacje all inclusive. Potem jeszcze kredyt na spłacenie kredytu czy pożyczki… Wszystko nowoczesne, zgodne z trendami i koniecznie lepsze od tego co już ma sąsiad.
Kiedy po kilku latach do głów części z Was przyszło pytanie “co zrobiłem nie tak?”, “gdzie w tym wszystkim jestem Ja?”, “czy dam radę zatrzymać tę kulę śnieżną toczącą się z góry?” nastała pauza. Po niej mogły paść tylko dwa stwierdzenia – te tytułowe albo przyznanie się do tej porażki, ale nie traktowanie jej, jakby ona zdobyła miejsce na podium.
Z każdym rodzajem emocji negatywnej powinniśmy poradzić sobie w taki sam sposób. Zauważyć ją, nazwać i zwalczyć. Wyrzucić ze swojego życia poprzez proces.
Jeśli czujesz, że upadłeś to powiedz, że upadłeś, a nie nazywaj tego niezgrabnym przekładaniem nóg, które się w którymś momencie poplątały. Nazwij emocję. Nazwij to czego doświadczasz, żeby zrozumieć z czym chcesz się rozprawić, co Cię męczy, blokuje, nie pozwala Ci być sobą lub żyć po Twojemu.
Jedni potrafią poradzić sobie z tym sami i działają, jakby nigdy nic złego się nie stało. Akceptują sytuację, wyciągają wnioski, piszą plan na lepsze jutro i go wdrażają.
Niektórzy niestety nie czują się na siłach tak zrobić. Przemawia przez nich bezradność, nieumiejętność poprowadzenia tej sytuacji w inny sposób. Ogarnia ich beznadzieja, brak możliwości na poprawę tej sytuacji, często osamotnienie i niezrozumienie wśród bliskich i otoczenia. Takim osobą należy pomóc. Czasami wystarczy rozmowa, która uświadomi im ich możliwości. Szczere zapewnienie, że nie są sami, że mogą liczyć na wsparcie i pomoc, mogą podnieść morale takiej osoby. Niestety są też osoby, które nie widzą już sensu w dalszym staraniu się w zmianie sytuacji i wtedy powinien zadziałać terapeuta, psycholog lub psychiatra.
Chciałabym, żeby każdy z Was wziął pod uwagę fakt, że nikt, nigdzie nie ma cukierkowego życia. Każdy ma jakieś bolączki, zmaga się z codziennością na swój sposób. U jednych są to problemy dotyczące uczuć i relacji, u innych zdrowia, a jeszcze u innych pieniędzy, kariery czy potrzeby posiadania dóbr materialnych.
Kiedy kolejny raz coś nie wyjdzie, jak założyłeś, postaraj się podejść do sytuacji w inny, szerzej widziany sposób. Zauważ to, co się stało. Zaobserwuj swoją reakcję i zapytaj co z tym możesz zrobić. Czego to Cię ma nauczyć?
Pamiętaj, że życiowe potknięcia i upadki mają nam uzmysłowić nasze granice i potrzeby. Te zdarzenia nie są po to, byś po tym upadku leżał na ziemi i płakał z niemocy, ale byś się rozwijał i więcej nie popełniał tego typu błędów i porażek.
Bądź dla siebie dobry i wyrozumiały. Stawiaj granice innym mówiąc NIE, wtedy, kiedy poczujesz, że to ważne i konieczne. Układaj życiowe plany na miarę swoich możliwości i potrzeb, a sąsiadom żyć dobrze, ale się nie oglądaj na ich kolejne zakupy czy trzecie wakacje w tym roku.