W książce “Bioeneregetyka” Alexandra Lowena (wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2021), odnalazłam taką myśl : ”Przejść przez życie z zamkniętym sercem, to jak odbyć podróż po oceanie, nie wychodząc z ciasnej kajuty statku”.
Zauważmy, jak zachowa się nasze ciało, umysł, my, w trzech różnych hipotetycznych sytuacjach.
W pierwszym wypadku jesteśmy osobą, która ma dosłownie zamknięte serce. Co zauważamy? Z pozycji ciała jesteśmy skuleni, jakby zwinięci w kłębek, zamknięci do wewnątrz. Nasza postawa pokazuje, że jesteśmy niegodni, że się nie akceptujemy. Wolimy się przemknąć niezauważeni, zgubić się w tłumie, byle nikt od nas nic nie chciał. Nasze oczy są chłodne, często też bez wyrazu. Nasza twarz albo jest w grymasie, albo wskazuje na permanentne zmęczenie, znużenie i niechęć do życia. W zachowaniu jesteśmy nieufni, niepewni wobec siebie i innych. Nierzadko założyliśmy w pewnym momencie naszego życia, że nie będziemy go z nikim współtworzyć. Przyczyn tej decyzji mogło być wiele. Mogła ona wynikać z traumy jaką przeżyliśmy w młodym wieku, związanej z naszym domem rodzinnym, z relacji z rodzicami i bliskimi, z naszych nieudanych związków albo odrzucenia przez osobę, którą my kochaliśmy, a ona nas nie. Z czasem nasze ciała przywdziały zbroję, dosłownie założyliśmy pancerz na nasze ciało i serce. Zdusiliśmy emocje w sobie, nie dając im wydostać się na zewnątrz. Im dłużej byliśmy w tej sytuacji, tym bardziej oczywiste stawało się, że to pułapka, z której sami nie umiemy się wydostać. Jak na ironię nie umieliśmy poprosić o pomoc też innych. Nasze ciało przestało dopuszczać do siebie myśl o bliskości innych, o cielesnym dotyku. Staliśmy się chłodni emocjonalnie. W naszych umysłach zaczęły gromadzić się dziesiątki różnych emocji. Żadna z nich nie pozwalała na głęboki oddech. W środku, w trzewiach aż bolało. Ciało walczyło. Wydobywało niemy krzyk. Krzyk złości, zmęczenia tą sytuacją, bólem niezrozumienia i tęsknotą za innym życiem. Czy jest dla nas ratunek? …
W drugim przypadku mamy częściowo zamknięte serce. Co to oznacza w praktyce? Nasze ciało i serce mówią, że chcą kochać i być kochane. Nasz umysł przeczy temu, krzycząc niemal, że to nie ma sensu, że kolejny raz spotkają nas rozczarowania i przykrości od tej drugiej osoby. To sytuacja walki dobra za złem. Tęsknoty za pięknym uczuciem, delikatnością i bliskością, a poczuciem, że i tak prędzej czy później, to się skończy, że nas ktoś zrani, albo my jego. Ciało dostaje sprzeczne sygnały, bo jest w ciągłej walce. Szykuje się do działania, żeby zaraz potem usnąć na chwilę. Jest zmęczone i zdezorientowane. Gdyby zaobserwować tę sytuację z boku, to jakby w jednej postaci mieszkał i Dr Jekyll i Mr Hyde. Sinusoida uczuć męczy i dręczy nasze umysły, bo to właśnie w nich toczy się największa walka. Co zrobić, a czego nie? W nasze emocje angażujemy innych, bo usiłujemy zrozumieć, czy nasze uczucia są już nienormalne i czy nie zakrawają o jakieś szaleństwo. Czytamy, dociekamy, odwiedzamy terapeutów i szukamy sposobów na wyjście z tej opresyjnej sytuacji. Czujemy, że tkwienie w progu może sprawić, że się rozchorujemy. Czy jest dla nas ratunek? …
W trzecim przypadku, kiedy mamy otwarte serce, nasze życie jest zupełnie inne. Nasza postawa jest otwarta, wyprostowana, dumnie prężymy pierś i głęboko oddychamy. Oczy nam błyszczą, a źrenice są rozszerzone, jakby mówiły, że są ciekawe, co jeszcze fajnego przyszykowało życie. W kontaktach z innymi jesteśmy otwarci. Łatwo budujemy więzi i wchodzimy w nowe znajomości. Ciekawość nas prowadzi do poznawania natury ludzkiej i wyższego sensu życia. Serce podpowiada, że warto być dobrym. Że ludzie powinni się wspierać, być życzliwi i empatyczni. Gdy zakochujemy się to w sposób szczery, pewny i spontaniczny. Nie myślimy o masie nieszczęść, które mogą nas spotkać od tej osoby, bo my przede wszystkim chcemy dawać. Dawać siebie, swoje doświadczenie, radość, uważność i miłość. A szczególnie dotyczy to tych, którzy są dla nas romantycznie ważni. Tu nie wymagamy ratunku. Sami możemy być ratunkiem i przykładem dla tych, którym brakuje wiary w siebie.
Czy jest ratunek dla osoby opisanej w pierwszym i drugim przypadku? Owszem jest.
Pamiętajcie proszę, że każdy z nas, bez względu jak by w jego życiu było źle, ma dwie drogi, którymi może pójść dalej.
Jedną z nich jest ta ścieżka, która jest pusta, smutna, samotna. Decydując się nią iść, wybierasz odwrócenie się od wszystkiego co piękne, co daje możliwości, radość, spokój, harmonię i pozwala budować więzi z innymi ludźmi. Na tej drodze nie znajdujesz sensu, nie czujesz się częścią czegoś większego. Czujesz natomiast, że nigdzie nie pasujesz, albo że inni nie pasują do Twojego świata. Patrzysz na wszystko dookoła krytycznie i złowieszczo. Szukasz podstępu w działaniu i złych intencji u innych. A przecież tak nie musi być. Zawsze możesz poprosić kogoś o pomoc, rozmowę. Zawsze możesz skorzystać z porady czy terapii, która pozwoli Ci przepracować traumy lub podniesie Twoją samoocenę.
Drugą ścieżką jest droga zaufania Wszechświatu, że wszystko co się dzieje, dzieje się po coś. Że w tej wędrówce nie spotykamy przypadkowych osób i że sytuacje, które nas dotykają mają nam uzmysłowić nad czym powinniśmy pracować. Pomyśl o życiu jak o cudzie. Jesteś, oddychasz, masz plany, marzenia, jesteś niepowtarzalny, piękny. Zacznij tak myśleć o sobie i o innych, a zauważysz, że od tej pory nic już w Twoim życiu nie będzie takie samo. Ufaj ludziom i buduj z nimi więzi. Patrz z pozycji serca częściej niż z pozycji ego, które rządzi rozumem i ciągle jest niezadowolone. Ciesz się z małych rzeczy. Korzystaj z życia, traktując poważnie swoją rolę we Wszechświecie.
Ja wierzę, że nasza ziemskie życie ma polegać na zbieraniu doświadczeń, budowaniu więzi i relacji z innymi ludźmi. Mamy wzrastać energetycznie. Mamy codziennie stawać się lepszą wersją siebie. Pamiętajcie, że samo nie przyjdzie. Trzeba mocno i skrupulatnie w to wejść. Nie poddawajcie się potknięciami, porażkami i bólem. Codzienność nie zawsze jest kolorowa, ale ważne żebyście dostrzegali, że po burzy przychodzi słońce.
Wracając na koniec do myśli Lowena… Czy naprawdę wolałbyś przepłynąć ocean nie wychodzą z kajuty?
Potraktuj życie jak wielką przygodę, którą chcesz się nasycić i jej w pełni doświadczyć. Wyobraź sobie, że jesteś głównym bohaterem swojego przygodowego filmu, pt. MOJE ŻYCIE i graj całym sobą. W końcu mamy tu na Ziemi określony czas do spędzenia, więc nie marnuj już ani chwili. Dobry będzie każdy moment, który będzie przeżyty w zgodzie z Tobą samym. Ciesz się życiem, raduj się, doceniaj, dbaj i kochaj. Mam nadzieję, że Twoje otoczenie nominuje Cię do filmowego Oscara, a Ty u schyłku życia z dumą i czystym sercem odbierzesz tę statuetkę.