Gdybym spytała każdego z osobna, co jest najważniejsze dla stworzenia dobrego związku czy fajnej, jakościowej relacji, odpowiedzi zazwyczaj oscylować będą wśród kilku ważnych słów i stwierdzeń.
To czego każdy dojrzale myślący człowiek poszukuje, to balans w dawaniu i braniu. Niezwykle ważne są też przyjaźń, naturalność, zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa.
Kiedy otwieramy się na partnera, zwykle głęboko wchodzimy we własne odczucia i emocje. Mówimy o swoich obawach, lękach, ale też o swoich planach, marzeniach i pragnieniach. Pokazujemy siebie takimi jakimi jesteśmy naprawdę. Jeśli tylko czujemy, że ta druga osoba będzie umiała to docenić, zaakceptować i zrozumieć, zdejmujemy nasze przywdziane dla świata maski z twarzy.
Zdaję sobie sprawę, że inne są uczucia i motywacje wchodzenia w nowe związki, gdy ma się kilkanaście lat i jest to pierwsze zauroczenie lub miłość, a inaczej wchodzimy w relacje, gdy jesteśmy dojrzali albo mamy za sobą nieudane związki, bądź śmierć partnera.
Bycie nastolatkiem jak i bycie wieloletnim singlem, rozwodnikiem czy wdowcem, nie dyskwalifikuje zaczęcia na nowo. To tylko i aż kwestia zaufania drugiej osobie i czucia się wspólnie ze sobą dobrze. Jeśli tego nie ma, nie ma sensu w ogóle zaczynać. Para musi być też sobą zainteresowana, przyciągać się na poziomie fizycznym i emocjonalnym. Uczucie wynikające z czystej kalkulacji, że którejś ze stron się opłaci ten związek, prędzej czy później wywoła rozgoryczenie, płacz i żal za wszystkie stracone lata. Tego nikt nie chce i myślę, że dlatego tak wiele osób teraz wycofuje się m. in. ze związków i wieloletnich małżeństw. Tam gdzie braków było więcej niż dodatnich aspektów wspólnego życia, następowała przepaść i ludzie masowo wycofywali się z relacji.
Jestem zwolennikiem dawania szans, rozmowy, negocjacji, ale nie za wszelką cenę. Jeśli jedna osoba przekreśla Waszą wspólną przeszłość i teraźniejszość, to nie może być mowy o wspólnej przyszłości.
Z wielu badań wynika, że relacje zaczynają się „sypać” po 1, 3, 7 i 13 latach, albo gdy pojawiają się dzieci. Czy naprawdę wierzycie, że dziecko, które zostało stworzone z miłości może spowodować rozbicie relacji dwojga dorosłych osób? Takie maleństwo przeciwko dojrzałości i doświadczeniu dwóch osób??? To już brzmi dziwnie, a co dopiero wygląda.
A może problem nie tkwi w cyfrach 1, 3, 7 czy liczbie 13, ale w tym, że mając różowe okulary na nosie, tj. w początkowej fazie relacji, zamiast rozmawiać o wspólnych wartościach i tym czego pragniecie w dalszej przyszłości, gapiliście filmy w kinie i cieszyliście się, że on czy ona są atrakcyjni i dobrze ubrani?
A może wymyśliliście sobie, że będąc z Wami, Wasz partner się zmieni, że go „wyprostujecie i wyćwiczycie”, że na niego wpłyniecie i nagle będzie księciem lub księżniczką jakiej pragniecie?
Każdy z nas dorosłych powinien brać odpowiedzialność za to co zrobił, powiedział i za to czego nie uszanował, o co nie dbał i czego nie zrobił i nie powiedział.
Kiedy zaczniecie szukać błędów w sobie zrozumiecie dlaczego Wasz partner się zmienił, zaczął Was inaczej traktować albo życie w ogóle.
Ważnym aspektem, o którym należy powiedzieć, jest fakt, że każdy z nas przez całe swoje życie doświadczając szeroko pojętej codzienności, zmienia się.
Mamy prawo śmiać się z innych żartów jak dekadę wcześniej i uprawiać inny sport. Mamy prawo podjąć studia po studiach na zupełnie innym kierunku. Możemy chcieć przebywać z innymi osobami i kibicować innej drużynie w Lidze Narodów.
Możemy i już. Mamy do tego pełne prawo.
Szczęśliwe pary z wieloletnim stażem mówią, że gdyby nie przyjaźń, którą mają do siebie, mogło by być różnie. Gdyby nie wzajemny szacunek, zrozumienie i rozmowy o wszystkich emocjach mogło by to nie przetrwać. To dzięki temu czują się ze sobą bezpiecznie, dobrze, komfortowo.
Lubią się, tak po prostu… Tylko tyle i aż tyle.
A jak się sprawy mają u Ciebie?
Lubisz swojego partnera/-kę i Wasz wspólny czas?