Chciałabym podzielić się z Tobą moimi refleksjami i odczuciami po koncercie gongów tybetańskich i mis kryształowych.
Być może ten artykuł zachęci Cię do udziału w takim wydarzeniu, dlatego napiszę na co warto zwrócić uwagę wybierając się na nie.
Było to moje pierwsze doświadczenie tego typu.
Kierowała mną ciekawość, a nie religia czy styl dalekiego wschodu.
Zaproszenie na koncert przyszło do mnie od koleżanki, która szczególnie często pojawia się na koncertach i wydarzeniach muzycznych w różnych częściach Warszawy.
Ja od jakiegoś czasu jestem w rytmach muzyki relaksacyjnej, dźwiękach natury, a wszystko dlatego, że właśnie te częstotliwości pozwalają mi na głębszy relaks i wspierają moje procesy medytacyjne.
Kiedy usłyszałam o jej propozycji wspólnego uczestnictwa, ucieszyłam się.
W dniu koncertu czułam wyjątkowo silne pobudzenie energetyczne, pewnego rodzaju rozemocjonowanie, tak jakby moje ciało cieszyło się na to doświadczenie.
Gdy dotarłyśmy na miejsce przywitał nas prowadzący Jacek Wiktor. Tytułem wstępu opowiedział o tym, czego możemy się spodziewać. Jak się jednak później okazało, nie przygotował nas na większość rzeczy, jakie nas spotkały w trakcie tego spotkania.
W sali stały cztery gongi, a tuż obok nich kilka mis kryształowych. Lampiony postawione na podłodze robiły klimat, gdyż ściemniało się już na zewnątrz, a główne światła były wyłączone.
Karimatę położyłam tuż obok gongów, bo bardzo chciałam słyszeć dźwięki wyraźnie.
Położyłam się głową w kierunku gongów, kładąc ją na miękkiej poduszce i nakrywając się kocem. Koncert miał trwać 2h, więc jak wszyscy uczestnicy, zadbałam o komfort własny.
Cieszyłam się, że pomyślałam też o wygodnym dresie i butelce wody do picia.
Dostaliśmy podpowiedź by wypowiedzieć intencję, pomyśleć o tym, czego oczekujemy po tym wydarzeniu. Pomyślałam o otwarciu czakry trzeciego oka.
Dźwięki były przyjemne, cykliczne, czasem zmieniały natężenie i tempo. Raz odczuwałam je łagodnie, innym razem świdrowały mi w głowie. W pewnym momencie zorientowałam się, że czuję nieprzyjemne wirowanie na czole pomiędzy oczami. Czułam jak energia wkręca się w moje trzecie oko i przedziera się wyżej w kierunku czubka głowy. Przez jakiś czas było to nieprzyjemne. Gdy połączyłam to z faktem mojej intencji otwarcia trzeciego oka, ból zamienił się w przyjemne ciepło w głowie. Jacek Wiktor metodycznie zmieniał grę z gongów na misy, żeby za chwilę znowu uderzyć w gong. Misy kryształowe działały jak obłoczki na niebie – ich dźwięk był łagodny, delikatny, przeciągany i falujący, snujący się po całym pomieszczeniu. Niesamowite uczucie dla uszu i ciała.
Bywały chwile gdy czułam senność, innym razem czułam miłą, łagodną energię w ciele, jakby mróweczki spacerowały mi po skórze i lekko mnie łaskotały.
Prowadzący mówił, że gongi wyciszają i uspokajają. Faktycznie w sali dało się słyszeć kilka pochrapujących lub ciężej oddychających osób. Na koniec koncertu byliśmy uraczeni dzwonkami Koshi. Cudowna melodia. Odniosłam uczucie, że jestem na moim tarasie, a wiatr wpadając w dzwonki powietrzne, wygrywa mi cudne, lekkie melodie. Ależ to było przyjemne dla uszu. Klimat spokoju, harmonii i wyciszenia. Totalna dobroć dookoła. Punkt kulminacyjny to dźwięki Shruti box połączone z mantrą. Tutaj większości osób, które głośno opowiedziały po koncercie o swoich wrażeniach, miała ciarki wędrujące po całym ciele, ja także. Koncert był magiczny.
Najciekawsze było doświadczenie rozedrgania energii w ciele jeszcze kolejnego dnia. Ewidentnie zaistniały ciekawe procesy u uczestników.
Jeśli jesteś otwarty na tego rodzaju praktykę to polecam Ci ją gorąco.
Gdybyś trafił na tego cudownego człowieka jakim jest Jacek Wiktor, to tym mocniej trzymam kciuki za Twoje odczucia i rozwój duchowy. W trakcie Jego koncertu działa się magia. Działy się małe cuda.
Czuję ogromną wdzięczność za to doświadczenie i dlatego postanowiłam się nim z Tobą podzielić.
Życzę Ci cudowności w rytmie gongów, mis i dzwonków ! Myślę, że warto spróbować i doświadczyć tych niezwykłych tonów i wibracji.
Zdjęcie z prywatnych zasobów Doradcy Empatycznego.