Smutek jest emocją znaną każdemu. Jest łatwy do zaobserwowania, jeśli tylko zechcemy przyjrzeć się naszemu ciału lub ciału drugiej osoby.
Najczęściej objawów smutku dopatrzymy się w obszarze ust, szczęki i żuchwy, które zaciskamy i napinamy oraz podbródka, który zaczyna coraz mocniej wibrować. Te napięcia w obszarze głowy wzmagają się, dopóki nie pojawią się płacz, łkanie, rozżalenie. Kiedy nasze ciało przestaje się bronić przed „ugrzecznioną i zachowawczą reakcją” i daje sobie przestrzeń na wyrzucenie tych napięć, po kilku chwilach uspokaja się, wycisza i wiotczeje, pozbawione tych niskich emocji.
Smutek, jest jak każda inna emocja wysyłanym sygnałem z naszego ciała. Nie jest ona ani dobra, ani zła. Ona jest. Pokazuje, że coś co się wydarzyło, było dla nas trudne i/lub zaskoczyło nas w sposób nieplanowany.
Smutek może wywołać czyjaś reakcja na to, co zrobiliśmy lub czego nie zrobiliśmy. Może to być wypowiedziane słowo lub gest skierowany w naszą stronę, ale tylko takie, jakich się nie spodziewaliśmy.
Przypomina mi się sytuacja z dzieciństwa, kiedy jako kilkulatka wzięłam nożyczki i chciałam zaoszczędzić mamie obcinania mi włosów. Kiedy z grzywki zrobiłam artystyczną asymetrię, której w żaden sposób nie udało się uratować, widząc niezadowolenie mojej mamy wypisane na twarzy, zrobiło mi się mega źle i smutno. Nie popłakałam się wtedy, ani nie powiedziałam (bo jako dziecko nie umiałam tego wyrazić), że zrobiłam to w dobrej wierze. Przecież chciałam pokazać mamie, że umiem ciąć i że mogę to robić sama. A wyszło jak wyszło. Przez niewypowiedzenie emocji smutku i niewypłakanie jej, zacisnęłam gardło. W kilku jeszcze innych sytuacjach zrobiłam dokładnie to samo.
Po wielu latach z trudem powiązałam częstsze infekcje gardła i wrażenie zalegającej na tylnej ścianie gardła „kluchy”, z tym niewypowiedzianym smutkiem. Na szczęście zmieniło się to, gdy zaczęłam wypowiadać i nazywać emocje na głos i na bieżąco, a także płakałam wtedy, kiedy czułam taką potrzebę.
Myślę, że wielu z Was, którzy teraz czytacie ten materiał, przypominacie sobie swoje historie rozczarowań i jakiegoś niespełnienia, które wywołały w Was wiele emocji, także smutku.
Szczególnie okres dzieciństwa jest magazynem naszych nagromadzonych emocji, o których z czasem zapominamy, ale o których pamięta nasza podświadomość i niektóre części ciała, w których owa pamięć mięśniowa się zachowuje.
Stąd właśnie tak wielu terapeutów wraca do okresu domu rodzinnego w swoich analizach.
Czy wiecie, że hamując uzewnętrznianie emocji szykujecie ciało na niedomagania, stany chorobowe i przewlekłe choroby w wieku dorosłym?
Wiedząc o tym, powinniście posługując się moim przykładem mówić i płakać wtedy, kiedy czujecie, że tego potrzebuje Wasze ciało.
Nie wolno Wam zakładać, że nie wypada i zastanawiać się, co ludzie powiedzą.
Problemy innych są problemami innych, a Wasze są w Was. Zacznijcie od siebie.
Jeśli macie dzieci pozwalajcie im na płacz, zachęcajcie do tego, żeby mówiły o swoich odczuciach, pozwólcie im na to i dajcie do tego przestrzeń. Kiedy widzicie „latający” podbródek, możecie przytulić swoje dziecko i powiedzieć do niego „ widzę, że ta sytuacja jest dla Ciebie trudna i jest Ci smutno. Nie hamuj płaczu, bo to nic złego”. Takie słowa znaczą bardzo wiele dla tej rosnącej istoty i zaprocentują jej zdrowiem psychicznym i fizycznym. I to co ważne – płacz i bycie smutnym, to też stan właściwy dla chłopców i mężczyzn. Nie jest prawdą, że prawdziwy facet/ mężczyzna nie płacze. Wręcz przeciwnie – jego świadomość emocjonalna świadczy w dużej mierze o jego prawdziwości i dorosłości, a nie jak dawniej nas uczono, że jest nią siła fizyczna i brak łez.
Jeśli są emocje z przeszłości, które wracają do Ciebie jak bumerang, to pamiętaj, że zawsze warto jest się nimi zająć i je przepracować.
Jeśli nie potrafisz sobie z nimi poradzić sam, to skonsultuj się z osobami, które mają w tym praktykę. Ja również chętnie Ci pomogę.
I niech na koniec wybrzmi to, co istotne.
Płacz i mówienie o swoich emocjach, to kwintesencja zdrowia, dobrego samopoczucia i budowania swojej wewnętrznej siły.
Powodzenia!